Kolejna książka czytana w duecie z moją koleżanką, głównie z powodów czysto jajcarskich. Pod tym względem, niezaprzeczalnym jest to że książka oddała. Mamy koślawe dialogi, love interest to jest marzenie każdego incela: nerdowata ale ładna panna sypiąca chłopskimi żartami. Same dialogi między nimi to kwintesencja wattpad slopu z lat 2010, gdzie góruje wszechobecne drewno i cringefest. Nie jest to może przyjemne do normalnego czytania, lecz satysfakcjonujące dla jaj. Tu też warto wspomnieć że mamy do czynienia z romansem typu instalove gdzie już po pierwszym dniu znajomości mogliby się ożenić i mieć pięcioro dzieci. Z tymi dziećmi nie przesadzam, gdyż przez większość książki jest to taki poziom cukru, którego Korwin nie powstydziłby się w swoich herbatkach. Dlaczego akurat tylko większość? Jak w każdym slop romansie tego typu mamy jakiś niefortunny zbieg okoliczności przez który nasza para tymczasowo się rozchodzi. Tym powodem okazuje się tym razem być (werble): że znali się już wcześniej. Nie, nie żartuje. Mimo iż co prawda nie widzieli się wcześniej, bo ich randki były w schowku bez świateł (kinky), to jakimś kurwa cudem nie rozpoznali swoich głosów ni sposobu dykcji, do niefortunnego momentu. Wtedy okazuje się że ona miała z nim dziecko i oddała je do domu dziecka i dlatego nie mogą być razem. Oczywiście chwilę potem jednak się schodzą. Co z dzieckiem zapytacie. Otóż nic, autorka celowo o nim zapomina, dając nam ni z gruchy ni z pietruchy useless wątek dwóch postaci pobocznych, gdzie jedna została porwana przez matkę jako dziecko, gdyż ojciec znęcał się nad rodziną. Jaki to ma sens w kontekście całej książki? Otóż ABSOLUTNIE. KURWA. ŻADEN. Tym wątkiem kończymy książkę jak gdyby nigdy nic. Kolin Odkurzacz, co ty kurwa brałaś? Czy była to najgorsza książka? Absolutnie nie, może dlatego że miała mniej niż 200 stron. Przeleciałem ją szybko i równie szybko o niej zapomnę, lecz nie jest to sraka typu after czy biały wąż 3-/10
Guilt Tripowy efekt kuli śnieżnej. Myślisz, że nie może być już gorzej, a tu książka uderza cię niespodziewanie w drugi bok. Okropnie depresyjna jak i sprawiająca ból, lecz ważna. Najłatwiej przekazać co dana osoba może czuć, gdy perspektywa pozwala czuć się w nią i tak jest w tym przypadku. Najłatwiej jest pokazać co czuły osoby czarnoskóre w stanach zjednoczonych stosunkowo niedawno, gdy ukażemy to na przykładzie co gdyby to biali byli nękani. Niesamowite dzieło, każdy powinien przeczytać je choć raz.
Dziedzictwo Klątwy i Niezgodny to jak możecie się domyśleć, typowy przykład romantasy pisanego na kolanie, które jest zaskakująco znośne przy tym? Historia jest o tym że przez 200 lat elfy nie mogły opuszczać mroźnej wyspy Demerin z powodu tego iż biły się z magami, gdy zamieszkiwali słoneczną Altheę. Przygoda rozpoczyna się tym że poznajemy Lyn, co chce z tej mroźnej wyspy uciec wraz ze zniesieniem bariery parę dni wcześniej. W trakcie planowania własnej przyszłości, spotyka maga Nevrila, który chce się dowiedzieć genezy międzyrasowej wojny. Przez 75% książki mamy głównie romans + wycieczki do baru z minimalną ilością fabuły. Tyle by było żeby nie było za nudno. Tu coś popsujemy, tu lore dump, tu jakiś background character developement, you name it. Natomiast ostatnie 100 stron to czysta telenowela. Umieranie, zmarchwywstanie, niewola, bonded mates, forced marriage bla bla bla. Tbh książka aż sra trope-ami, mocno nawiązując imo do, niestety, Jennifer Armentour.... Baaa mamy queer side postać, która jest gadatliwą sassy przyjaciółką, jak w wielu tego typu dziełach. Co nie zmienia faktu że jest w miarę przyjemne do czytania, nie nuży zbytnio nawet w początkowych 300 stronach, plot twist mimo iż telenowela fest, był niespodziewany. Ogółem git 5-/10 czekam na drugi tom
Najdłuższe 500 (z 600) stron w moim życiu. Po tym dziele czuję się jakbym był przez 8 godzin ruchany przez incubusa a jedyną moją rozrywką po drugiej godzinie byłoby oglądanie wszystkich cutscenek Dragon Age Veilguard na monitorze po lewej stronie w odległości 1,5 Tera ode mnie.
Plusy:
>Rozdział 1 (nie liczę prologu), gdzie mimo wielu problemów było znośnie
>Pierwsza grupa “mięsa armatniego”, która choć kiepsko bo kiepsko, to była napisana w taki sposób że jakkolwiek interesowała mnie ich egzystencja.
Minusy:
>Rodział 2: Ten rozdział będzie dla mnie koszmarem przez resztę życia. Tak powtarzalnego slogu nikt nie widział. To wygląda jak krążenie na jednym poziomie mementos w personie i czekanie aż reaper zajebie ci całą drużynę, po malutku i powoli. Tam dosłownie nic nie było ciekaweg, co by dawało nam zrozumienia, że ten rozdział wymagał tychże 100 stron. A nie nie nie, było coś...
>ŁAŹNIE. Jak bardzo nienawidziłem w kurwę te niezręczne sceny z i przy kobietach (jakby Leonik nigdy baby na oczy nie widział)(to w sumie zasługuje na osobny punkt), to tak momenty wspólnej łaźni to był rzyg totalny. Kto powiedział że to jest dobre. Gdzie redakcja. Toż to poziom Achai!
>Druga banda mięsa armatniego. Jak pierwsza była git bo jakieś śladowe ilości cech charakterystycznych to mięso miało i minimalnie smutnawo było jak ta Weronika, bądź “mój rycerz” zdechli, tak tutaj już nawet nie udajemy. To jest mięso. Cecha charakterystyczna? Mięso. Jak ktoś umrze to umrze, trudno.
>Dialogi. Drewno totalne. Tak okropne, że tylko Oko Argonu i polskie Elfy Londynu są w stanie je pokonać. Aktywnie chcesz się zacirukać czytając je. To jest też główny powód, dlaczego ta “przygoda” trwała tak długo. Ty jako czytelnik masz być zniechęcony książką. Albo masz drewno dialogi i niesamowicie wolne tempo akcji, albo...
>Yapping. Leon jest chodzącą encyklopedią, zna każde wydarzenie z tysięcy lat kulturowej istotności elfów i nie zawaha się ich użyć. To też jest jedyną cechą charakteru, warto nadmienić. Czyż nie jest cudowne jak w losowym miejscu, jakiś ziutek przez parę stron opowiada o losowym zdarzeniu, które w kontekście fabuły jest nieistotne. Podobny problem miałem przy postaci Razumikhina, w Zbrodni i Karze, opowiadającego jaki rodzaj ziemniaków zjadł dziś na obiad, z tym że tu jest to znacznie częściej i w znacznie gorszej postaci.
>Sam Leon. To jest taki typ debila że myśli tylko i wyłącznie o celu, nic innego się dla niego nie liczy. Ktoś umiera? Oh no, anyway skarby. Przy okazji historia jest mocno Mary Sue-owata i bohater to dzielny heros (taaaaa...), na widok którego wszystkie kobiety mają chcicę (taaaa.....) i nie złego mu się nigdy nie stanie.
>Masa Powtórzeń. Szczególnie to widać przy rozdziale trzecim, gdzie jak słyszysz kolejne Van Dewar to zaczynasz mieć ptsd i wymawiać to jak hog raider z Clash Royale. Co nie zmienia faktu że takich powtórzeń w zdaniach jest znacznie, znacznie więcej.
>Postacie kobiece. Tak płaskich i wręcz obrazoburczych przedstawień kobiet, długi czas w polskiej literaturze nie było. Szczególnie widać to zarówno w łaźniach, jak i przy scenach z Leonem ogólnie. Wszystkie się do niego ślinią, mówiąc mocno niemoralne propozycje, w sposób ochydny. Kobiety z aspiracjami można tam policzyć na palcach jednej ręki, reszta ma ładnie wyglądać i pachnieć. Jezu Chryste.
Ogółem jest to dzieło nie tyle złe co straszne. Strasznym jest to że to jest pierwszy draft bez edycji po 100nej stronie ze strony redakcji (bo po chuj), bo może jakby się całość trzykroć przepisało od zera, przy okazji skracając objętość o połowę to możeeeee coś by z tego było. (I nie, nie wierzę w to kurwa że te rozdziały muszą mieć 100 stron każdy i jakoś to wyszło).W tym momencie oddaje to dzieło do biblioteki, może ktoś bardziej ambitny niż ja, kupi to na kiermaszu i być może zostanie to gdzieś kultowym klasykiem (taaa jasne). Jest to zdecydowanie top 5 najgorszych książek, co jest smutne i będę potrzebował wielu tygodni by się pozbierać. 0/10
Absurdalny slop. Sam pomysł z zapowiadaniem śmierci jest spoko, lecz widać że autor nie umiał dowieźć. Worldbuildingu nie ma wcale, nikt nie wie jak działa Death-Cast. Historia wprowadza pradoksy i zmienne które sugerują że gdyby nie poinformowano obu o śmierci, nic by się takiego nie zdarzyło, a w takim razie jak przepowiedzono śmierć w pierwszej kolejności? Cały biznes kręcący się wokół deckerów jest intrygujący, by powiedzieć niewiele. Lecz i tu autor nie dowozi, więc całość wygląda tanio i jest godne politowania. Postacie są spoko same w sobie, lecz powód ich spotkania jest tak losowy, że nieco niewiarygodny. Tak samo niewiarygodny jest wątek który prowadzi ich ku zgubie. To co się tam dzieje to poziom istnej tureckiej telenoweli, gdzie nie mogłem się nie śmiać. Dodatkowy punkt za skrajny patos i poczucie przygnębienia, bo w momentach gdzie normalnie, w dobrej literaturze, nie śmiałbym się, kisłem jak szalony. Nie wiem, może brak mi empatii czy chuj wie co, ale dla mnie zamiast tragedii rodem z makbeta, trafiłem molierowskiego skąpca. Poczytać i pośmiać się można, ale raczej to komedyjka na jeden raz. 4/10
Polskie Oko Argonu.
Dosłownie nic tu nie ma sensu. Multum zbiegów okoliczności, plot twisty bez sensu. Bohaterka zyskujaca nadnaturalne zdolnosci w momentach gdy trzeba popchnąć akcje do przodu, a potem je tracąca z tego samego powodu. Brak logiki i myślenia u rzekomo najlepszej pani szpieg. Świat nie działa, no chyba że wszyscy tam łamią czasoprzestrzeń, grawitację, stany ciała i wszelkie żywioły. Między stronami 101 i 200 mamy prostowanie wielu głupotek z pierwszych 100 stron pod pretekstem loredumpu, co możebyłoby spoko gdyby nie to że później mamy festiwal absurdu, znów niekontrolowany. Wciąż nie wiemy dlaczego wojna wogóle wybuchła skoro Hergwia i Loftwerg posiadają królowe z tego samego rodu, będące siostrami. Postacie pojawiają się i znikają ot tak. I to nie jest tak że to książka nie do odratowania, pacing, pomysł świata i streszczenie fabuły brzmi naprawdę dobrze. Tylko wykonanie jest bardzo złe i widać że w wielu momentach korekta spała. Jakby zmienić strukturę przebiegu wątku i usunąć głupoty typu bezsensowna śmierć, maski, opis pokoju kolezanki w losowym miejscu w książce i ogólną niezręczność byłaby to spoko YA-ka, a tu masz jednak takie coś. Mam nadzieję że tom drugi będzie jakkolwiek ciekawszy
Loveless: książka o Aseksualności i o Aromantyzmie, teraz nie musicie jej czytać. Jest to okej queer nowelka z tym że powiela te same schematy: główny wątek jest typową historią o odkryciu siebie i samoakceptacji i o nieudolnych próbach w dążeniu do celu. Pierwszy side wątek to okropnie sztampowe lesbian Enemies to Lovers, i dosłownie od pierwszego spotkania czuć że będą razem. No a drugi to jest typowe dla coming of agey w highschool/uniwerku robimy projekt, projekt sie jebie, ale w finale i tak nam sie udaje. Niby jest git ale nie warto tbh 6/10
Im disappointed with what this book turned out to be. I remembered first 6 issues, as i read them before for different compilations, and although they are still as good as i remembered, the rest of the volume have issues competing with them on the same level. After chapter 6th we can see a massive downgrade in terms of story telling and pacing, for much worse. The stories, which already were text heavy, get even more useless and boring dialogues with often as bad pacing issues. Obviously, not all stories are not interesting. Sentienels arc (issues 14-16) may be the second best arc in this volume after brotherhood of mutants (issues 4-5). However the rest of it feels flat in comparison. I cant recall events from many of these issues, even though i read them just a few weeks ago. Thats how flat they are! Apparently volume 2 is even worse, which i really dont want to see as i love clarmont's as well as modern X-Men with all my heart and the past my affect my view on more modern works. I may return to continue reading all these volumes someday, but im sure few years will have to pass.
For a choose-your-own-adventure this novel was very linear. Every time you try to walk from main path, ends with game over, secrets are hard to miss on and final endings end slightly from each other and dont give much replayablity. Overall, this prologue feels very disappointing and if main story is in the structure alike to this work, i cant really recommend it neither.
Czwarte Skrzydło nie było takie złe jak wiele osób mówiło. Najłatwiej jest to porównać do Harrego Pottera dla dorosłych. Jedyna mocna luka to z 30 bezsensownych śmierci postaci, co troche bolało, zważyswszy m. in. na to że do wielu przyczyniła się jedna osoba ktorą można byłoby wyrzucić, oskarżając jednocześnie o sabotaż. Romans jest dopiero w drugiej połowie książki i tylko z 50 stron jest intensywniejszych (skipowałem troche bo pachniało cringem). Co ciekawe, pani Yarros bardzo potrafi w sceny akcji, co finalnie spowodowało iż można było się spotkać z naprawdę spoko choreografią walk jak i treningów. Worldbuildingu mimo iż nie było za wiele, to był on dość nietypowo podany (tzw w trakcie ciężkich momentów dla bohaterki, gdzie w ramach uspokajnia się myślała o czymś innym). Dziwi mnie troche to iż nikt (przynajmniej nie jest to opisane) nie wycofał się z kwadrantu jeźdzców do piechoty (bo dało się,co miałoby sens zważywszy na okrutne warunki w nim, i dodałoby głębi dziełu. Ogółem mimo iż nie jest to książka wybitna, była dla mnie sporym zaskoczeniem bo spodziewałem się drugiego “Z Krwi i Popiołu”. Dostałem natomiast książkę bez żadnych toksycznych zachowań ze strony męskiego love interesta (no way) i z dużą ilością dobrze zrealizowanych scen akcji (7-/10)
Gorsze od bycia książką złą, jest bycie książką nudną. Ta książka jest tym drugim. Tak bardzo przegadanej i pełnej filleru książki nie widziałem od czasu gdy chciałem spróbować czytać kryminały Bondy. Całość możnabyłoby skleić w 350-400 stron zachowując całą fabułę (książka ma 610). 2/10 i nie idę dalej w to bagno, gdyż nawet nie ma się tu z czego śmiać
Okrutnie realistyczna książka która w obecnych czasach, pełnych gloryfikowania seksualizacji i konsumpcjonizmu jak i cichego przyzwolenia na używanie środków psychoaktywnych w nie medycznych celach, zdaje się być coraz to bardziej prawdopodobna. Warta spojrzenia jest również tragiczna sytuacja “Rezerwatów dla dzikich” która jest zbieżna do sytuacji jaką obecnie możemy zaobserować w rezerwatach dla indian w stanach zjednoczonych, gdzie również jest ogromna bieda. Straszliwa książka i chyba najlepiej przedstawiona wizja dystopii 10/10
Maybe You jest chyba lepszą część duologi Akademii Westwood. Mamy tu kontynuację mroczniejszych motywów obyczajowych które rozpoczeły się z czapy w tomie pierwszym. Tutaj akurat większość czasu logika postaci występuje (chociaż zdarzają się błędy kardynalne), co jest ważne zważywszy na patosowy charakter opowieści. Ten patos w treściach ważnych może dać jakiś morał i kierunek młodzieży więc fajen fajen. Tak jak w pierwszym tomie male love interest, wciąż nie jest toksyczny i da się go polubić i zrozumieć, a samej morenki znów uświadczymy tu w ilości śladowej 7/10
O kurwa co to za festiwal absurdu i shitu
>Niby Romans z Marzeną jest ale drewno większe niż gothic
>Gocha i Endling wciąż zabujani mimo iż jest szansa że są rodzeństwem (Alabama arc)
>Nowosielski Gangus i Emil, ze wszystkich postaci, zrobił duże nie nie Laurze ale w sumie chuj nic nie pamięta
>Cały ten gimmick z medium jest tak głupi, kompletnie mi nie przypadł do gustu
>Fabuła sztywna, bardziej obyczajowa opera mydlana niż thriller, plot twisty mocno whatever, mocno spanko
>Finałowy Arc i Cliffhanger xD
Prawdopodobnie jest to najgorsza książka mroza jaką przeczytałem, absolutna abominacja 1/10
A great example of Good Idea vs Bad Execution. I dont mind short stories and the lenght is not the issue here, the main issue is that it feels way too overblown and unrealistic. To be clear, by that i mean for Young Adult, Teen standards. The concept of potential “end of the world” and list of stuff to do before dying is great, even though it has been overused recently (by the likes of Zom100 for example) However i dont believe a 16 year old never did half of these things from the list (half of them is reasonable like no. 2,4,5,8,9,10) also the final “arc” feels so flat and stiff like the dialogue before their kiss is one of worst coversations i ever read, there is absolutely no message-response relation and it hurts. To be clear, i absolutely enjoy lgbt content in fiction, but here it feels out of place and added at a really last moment, for whatever reason we will never know. However, there are elements i really enjoyed, pacing is good, story structure is effective yet extremely simple and straightforward, skatepark arc has been very enjoyable and introduction to the setting has cute and charming. All that said, writer has a potential, however she didnt really showed it in this work (nor in first two chapters of an upcoming novel, that were given as a bonus to make this book have these 100pages, even though in artificial way). I hope i will meet with her future works someday, and that they will be much better 5+/10
This one is surely one of the books i may have the lovehate relationship. On paper we have goofy aah Crime Thriller, with characters that have way too overexaggerated characteristics, an unrealistic plot (like cmon this gang was acting like straight up from comic book, i havent seen Organised Crime Group having so many flaws in their plans and with how they act) and a lot of comedy put into it. And to be honest? Even though im much more of realism fan in Thrillers (works from Jo Nesbo or Jakub Zulczyk), this is an absolute charm, that reminds me a lot of Arsene Lupin series i liked to read as a Teen, while i should absolutely despise it for overblown storyline. I think the fact that its 130 pages long helps this work by a longshot, as goofyness works the best with rapid, machine gun like, pacing. Overall if you will be bored and will want to have some mindless read, this one is suprisingly worth checking out!
Jako że książka ma podział na akty, standardowy dla twórczości mroza, postanowiłem ocenić każdy z osobna:
Akt 1:
Postacie płytkie, ale zagadki spoko, choć bardziej przodują te iluzje, motyw tego “klubiku karcianego” jedynie intryguje... (6/10)
Akt 2:
...A i tak on się budzi w drugim akcie, tu też postacie są o wiele lepiej napisane, akcja pędzi jak łeb na szyje (i dobrze), wątek polityczny w czasach obecnych kompletnie niepotrzebny, no chyba żeby budować “mrozowersum”, co postać Siarki uwidatnia. Zagadki tutaj też są ciekawsze i ogółem, niby średnie ale buja (also soundtrack od tego rozdziały zaczyna budować napięcie podczas spektakli znacznie lepiej, co jest ciekawym zabiegiem) (7/10)
Akt 3:
I tu wszystko przysłowiowy **uj strzelił, skończyłem przesłuchiwać to dzisiaj po 2 dniach od rozpoczęcia książki I DOSŁOWNIE NIC PO “śmierci” dziewczyny Emila szczegółowo niepamiętam. Historia tu zwalnia tak mocno i jest przedłużona niepotrzebnie, dostajemy niepotrzebny filler w postaci “gohaxgero”, plottwisty literalnie masz w dupie, i wolałbym jakby historia z przeszłości zakończyła się na tym że Borbach by został wrobiony, a sprawca “chował się” mniejszymi zabójstwami przez cały ten czas, skracając ten akt z 20! (2x dłuższy niż 1, i 2,5x dłuższy niż 2) do 7-8 rodziałów ale za to trzymając tempo. A no i zagadki albo nie istnieją, gdyż są jakimiś z czapy, albo są okropnie drętwe. Soundtrack dobrze działa tylko przy dwóch spektaklach. A sposób w jaki doklejono tytuł utworu w trzecim jest tak niewiarygodnie durny że ja pierdziele. Zakończenie to kompletny mem, co jest klasyczne u książek tego autora, jakby autor nie wiedział jak, i w którym momencie się pożegnać (ale motyw z wciskaniem wyciszenia spoko). Ten akt to nieporozumienie i niweczy kompletnie pozytywną ocene tej książki (3/10)
6+7+3= 16 16/3 = 5,(333...)/10
I didnt liked it as much as i hoped i will. I mean its good contentwise, but its not my comfort read and although i have it 7/10 (or as you call here 4*), I have no intentions to returning to this book ever again. Maybe its simply my type of romance or magical realism fiction or perhaps the storytelling is the issue. This may be it, as its written like a fable and content in it is very disney princesses esque but mature. Actually it reminds me Princess and The Frog mood-wise.
For those, like me, who havent read the synopsis. The story revolves around a girl named addie, who lives in early XVIIIth century France, and shortly before her wedding ceremony she rans away. During her prayers at the rivers she summons a demon which gives her more time to decide, actually he gives her infinite amount of time as she becomes an immortal but there is catch. Noone remembers her and will forget about her relativey quickly after she meet a person. She also cant say her real name anymore. Time passes, sometimes the demon visits her to ask for the soul once again where obviously, she declines. And now we in 2014 when addie is still alive and well but this time she meets a boy who she will soon find out, will remember her.
Thats the quick tldr, and premise is really good. But the problem is ealier mentioned fable esque writing and reallly slooow “disney magic” building pacing. The book is sooo sloooow, like barely is going on. It could be better if the story would be organised much better, as i would prefer reading it chronologically with some flashbacks here and there but not reading back and forth alternately. I mean, its your book and you can do that (which i recommend, however read henrys flashback once he will say in front that he also made a pact), but it would feel better if it was made like that by default as it feels disorganized now. Modern times arc should be shortened by like 60-75 pages as there is a looot of filler there and thats a real issue which many people pointed out before me and i agree with it wholeheartedly. I know the romance part is important but in this type of story it should be just shorter to slowly prepare for climax but also not boring out the reader by being too long.
You may ask why the heck i gave it a 4 stars then. Idk either, it feels for me like the content inside, which is buried under those imperfections is amazing. I liked the story overall, even though reading, not so much. It would feel amazing as a movie (i hope someone will pick it up, the best thing for this book would be if it was made in a 2D old school disney-like animation). Also the ending may have been the matter that made me give 4 instead of 3 stars as its not fairly tale esque. Its still fairly good, but its realistic and shows that you cant have it all. Its one of the love-hate books on my list, but this time the positives and negatives are the opposite to what lovehate should be for. And thats maybe a good point for this book, that it will charm somehow even those who will hate it overall.
Dropped after 5 chapters, no plans to finish it. The book feels so flat, soulless and empty. I dont feel like these people there are actual humans, as they feel more like a humanoid puppets or npcs from videogame. There is no characteristic traits to make nor Ella nor anyone in this novel, intruiging, but there easily could have been. Story is only focused about the murder case and barely focuses on personality of people invastigating it. Some “slice-of-lifey” filler that will show personal side of main protag or even characteristic responses when they talk to oneanother could easily make these characters feel REAL. But what do i expect from “writer” that puts 40 books per year....
Nie jest to wybitne dzieło literatury, lecz miałem sporo frajdy czytając to.
Bardzo mi się podobało ranczowo-podobne podejście do mniejszej miejscowości które dawało duszę Lipowu, jak i motyw “wiedział nie powiedział” będący głównym punktem opowieści. To że nie ma w tej książce sprecyzowanego bohatera lecz jest nią cała miejscowość też jest na plus, w szczególności gdy mamy do czynienia ze swoistym “bait n switchem” przy okazji Weroniki, lecz byłoby lepiej gdyby zmniejszono jej uczestnictwo w fabule jeszcze bardziej. Książka pomimo swojej powolności często zachwyca, szczególnie na początku gdzie mamy genialne opisy przyrody a przerzucenie perspektywy na ptaka, kruka jeśli się nie mylę, przy okazji pierwszego spotkania z ciałem burzącego iluzję cozy miejscowości było przepięknie napisane, i personalnie jest to najlepszy fragment opowieści. Daje mi to trochę higurashi vibe z tym że tam iluzja spokojnej wsi jest burzona w połowie tomu, przez co impakt jest jeszcze bardziej mięsisty.
Niestety fillery w drugiej połowie książki są mocno hit or miss i dają wrażenie bezcelowości, szczególnie to widać w sprzedaniu wiadomości o postępowaniu śledztwa i cały arc dookoła tego zbudowany i ucieczce tomka która była czystą zapchajdziurą. Bardzo też nie lubię trendu w wielu kryminałach współczesnych gdzie winnym jest ktoś o kim nie mamy pojęcia że istnieje. Tu mamy to trochę rozwiązane bo pojawia się (w normalnej akcji książki a nie podczas psychicznych monologów z samym sobą) ta osoba w drugiej połowie książki, lecz według mnie to jest wciąż zdecydowanie za późno i wolę gdy postać jest widoczna od początku. Z tego powodu możemy sie nie tylko z nią zżyć lecz i możemy pełnić pasywny udział w śledztwie co według mnie jest ważnym punktem w tego typu literaturze.
Mimo wszystko czerpałem frajdę i nawet momenty mocniejsze były wygodne gdyż patologia w tej książce została opisana z delikatnością, co po moim stażu z produkcjami tego typu nie zdarza się zbyt często.
What else can i say? Its more of the fun relationship between Ian & Veritas, we all love at this point. Although i was a bit curious what the split between characters will bring to the table, they actually did the opposite, with Ian being a skyrim NPC that teleports from one way to another, just to say “Oh, hi there” and then ending that arc relatively early in the book. We also have Veritas that is more badass than ever. And that unstoppable duo, really have fun action moments throughout the book, especially during “5-minute trial”. Of course since it is an erotica, we have a lot of segments where they fuck in the corners (sometimes literally), sometimes nicely placed, sometime just pure filler, i skipped. Speaking of filler, author really went clever with this entry, presenting us some, at the first glance, very minor filler moments, that later on get really impactful, in fact, at the moments we dont expect them to hit back. That doesnt mean major moment are bad, no, not at all. This time we get a pure on soap opera. You can expect drama, massive twist in main gimmick of this entry, family reunion, new antagonist (that was teased in book 1) as well as some cozy, slower, heartwarming moments. THIS IS HOW YOU SHOULD WRITE A ROLLERCOASTER, IM NOT A FAN OF PRIMARLY ROMANCE DRIVEN STORIES, YET I LOVE THIS SERIES, HANDS DOWN JEANINENE, HANDS F-ING DOWN!
(I got this book through a bookfunnel and this is a response to the author, which i also sent in more rough form in an email)
So i reached chapter 3 of keepers runes and i dont think its a novel for me sadly. The Nikky's character background has been really roughly explained and i would want to know what actually happened at that mentioned party, cuz it feels like i started reading halfway through the book. I would also like to know more about these academias that were mentioned, maybe it was explained later or something idk. The invitation to the academy was sudden but it was a nice place for longer exposition part which kinda was there a bit, but the description of the insides of academy could be longer including background on the building, how it was made, by who, what is the lore behind it. Its also very straight to the point with romance thread, it doesnt hide there will be something going on with Rowan. I would enjoy more if there was many “candidates” by that i mean people that main character builds a nice friendly relationship and then it slowly grows with one (or more who knows) into something more as its more satisfying for me, you can also do the same with one character which is harder, but possible. There was also too many curses in some places, making the impact of them much smaller. Like damn yo, you can use curses all you want but its nice too set a tiny limiter on those so they can be punchy! Also i had a problem with what i call “wattpadisms” aka a long descriptions of what character feels inside with monologue or way too long descriptions of some space that doesnt affect the worldbuilding even so slightly. Also since its like the most prestigious academia (even though its only urban fantasy setting) there should be more visible yet subtle differences not only in speaking, behavior but also in cuisines and such. The book based on first two chapters have logical sense, the wording is okay and if i were a fan of that type of storywriting, centered more or characters than the world itself, i may considered giving you a 5-6 and compared to some other bookfunnel books i took without reading a synopsis, just based on cover and title alone, its from better ones. However compared to books i normally read i dont think it would get that high of a note thus the score is the one you can see.