Wstrząsająca, świetnie napisana i wymyślona oraz - co chyba dzisiaj najważniejsze - cały czas aktualna książka. Język, dialogi i sposób narracji porażają, i nawet (a może szczególnie?) drobne szczegóły niezwykle poruszają czytelnika. To ważna, ale i przerażająca książka, o której chyba nie da się po prostu zapomnieć. Świetna!
Wow. Niezwykle oryginalny pomysł podany w cudownej formie. Szczeliny, nawiasy, niewiersze, świetna zabawa słowem. Naprawdę doceniam to, co zrobił Wit Szostak w tej książce. Czuć w tym ogromną wrażliwość i prawdę - aż ciężko uwierzyć, że mężczyzna w tak dobry sposób opisał doświadczenia kobiety.
Mam pewien niedosyt, chciałabym więcej i bardziej, ale myślę, że będę do tej książki wracać i uzupełniać tytułowe szczeliny. Coś niezwykłego.
Trochę zawiodła mnie ta książka. Doceniam cały pomysł na tę historię i niepokojący, intrygujący klimat zbudowany przez autora.
Niestety cały czas czekałam aż wydarzy się coś „większego” i odrobinę się znudziłam. Końcówka trochę mi to zrekompensowała. A językowo też mnie ta powieść nie porwała. To było bardzo zwyczajne i nie trafiło w moje gusta.
Mimo wszystko, uważam, że zamysł był ciekawy i czytało się tę książkę dobrze, więc niech będą 3 gwiazdki.
5 gwiazdek za esej Virginii. Rewolucyjny, poprowadzony z humorem i ironią, wspaniale napisany, jeżeli chodzi o język i story-telling, który mnie zaskoczył - spodziewałam się dosyć surowej, filozoficzno-społecznej analizy, a dostałam tekst bardzo wartościowy także pod względem literackim. No a przede wszystkim treść tego eseju jest bardzo ważna i nadal aktualna. Z niektórymi tezami można polemizować, ale bez wątpienia jest to niezwykle istotna publikacja, którą warto znać.
Ale zbiór esejów-wywiadów z polskimi artystkami na początku tego wydania to koszmar. Przedstawił bardzo wąskie pojęcie feminizmu - białego, bogatego i heteroseksualnego. Bardzo spłyciło to tezy Virginii Woolf. Rozmowy były tak naprawdę o wszystkim i o niczym. Jako wstęp do „Własnego pokoju” uważam ten zabieg za wielką pomyłkę.
Bardzo rozczarowujące i przestarzałe feministyczne spojrzenie. Esej jest dość nowy, a jakby nadal nie zauważa obecności niecispłciowych kobiet, różnorodności perspektywy klasowej, kobiet kolorowych... są tylko jakieś niepogłębione wzmianki.
To, co najbardziej nie podobało mi się w tym tekście to oceniający ton autorki, która wie lepiej, czy kobiety tańczące na rurze w czarnych, obcisłych strojach, eksplorują i wyrażają swoją seksualność w wolny od pragnienia zaspokojenia męskich pragnień – czy nie. Co z tego, że same te kobiety deklarują swoje intencje, mówią o swoich odczuciach. Najważniejsze, że autorka ma receptę na stwierdzenie, że: Nie, nie robicie tego dla siebie, macie tak naprawdę zinternalizowane w sobie męskie spojrzenie i tylko wydaje Wam się, że jesteście wolne od chęci zaspokojenia mężczyzn. Tak źle i tak niedobrze – mam wrażenie, że sama autorka zamyka kobiety w tej klatce. Potem niby trochę się z tego tłumaczy, ale w sposób wymijający. Poza tym – po co najpierw w oceniający sposób pisze o tej kwestii przez wiele stron? Nie da się wymazać nagle tej narracji.
W dodatku poruszane wątki są chaotyczne i nie składają się w jakąkolwiek całość, ale to zarzut o wiele mniejszej wagi niż te, poruszone przeze mnie wyżej. Pora na nowoczesne podejście, interdyscyplinarność, włączenie i uciekanie od „męskiego spojrzenia”, w które – mam wrażenie – autorka sama wpędza wszystkie kobiety.
Styl i wrażliwość Łukasza Barysa całkowicie mnie oczarowały. W jego realizmie magicznym jest coś niezwykłego. Barys pisze o polskim brudzie, stawia trafne diagnozy społeczeństwu i podchodzi do swoich bohaterów z niesamowitą czułością i zrozumieniem. Jego konstrukcje językowe i obserwacje są przepiękne, oryginalne, a jednocześnie bardzo celne, trafiające tam, gdzie powinny.
Może były takie momenty, że akcja nigdzie nie zmierzała, ale chyba o to w tej książce chodziło – o bezsens, z którego nie da się wyjść i z którego nic nie wynika (a przynajmniej ja lubię to tak rozumieć).
Bardzo uwrażliwiająca książka, a jej autor niezwykle wrażliwy na świat i ludzi. Na pewno sięgnę po wszystko, co Barys wyda w przyszłości.
Doceniam wybitny styl i pięknie zrealizowaną konwencję oniryczną. Język Schulza rzeczywiście zachwyca.
Niestety opowiadania mnie znudziły i niewiele z nich zrozumiałam. Nie moja bajka.
Niestety nie podobało mi się to kompletnie. Historia syna i jego specyficznej relacji z matką miała potencjał, ale realizacja strasznie mnie odrzuciła. Jak dla mnie - książka przepełniona pseudo-mądrościami, które miały być głębokie, a okazały się banalne i mało odkrywcze. W dodatku ta pokawałkowana forma, która sprawiła, że gdzieś w tym wszystkim zagubił się sens. Męczyłam się z tą książką.
„Wcale nie chcemy zdobywać kosmosu, chcemy tylko rozszerzyć Ziemię do jego granic”.
„Nie szukamy nikogo oprócz ludzi. Nie potrzeba nam innych światów. Potrzeba nam luster. Nie wiemy, co począć z innymi światami. Wystarczy ten jeden, a już się nim dławimy”.
Podeszłam do Lema dość sceptycznie, bo po science-fiction nie spodziewałam się niczego „głębszego”. Jak cudownie, że się pomyliłam! Wspaniałe przemyślenia o ludzkiej chęci narzucania wszystkiemu naszych ram, o nieuniknionej ludzkiej perspektywie, o niemożności nawiązania Kontaktu, o ograniczeniach języka – masa ciekawych i ważnych rozważań. W dodatku podanych w dobrej formie, bo Solaris po prostu dobrze się czyta.
Wicha jest mistrzem słowa i detalu, uwielbiam jego ogromną świadomość oraz wyobraźnię i wnikliwość językową. Niektóre felietony były świetne, jednak po pewnym czasie część z nich zaczęła mnie nieco nużyć – być może nie podeszła mi forma bardzo krótkich, pojedynczych, luźnych obserwacji. Zdecydowanie bardziej spodobały mi się mistrzowskie „Rzeczy, których nie wyrzuciłem. Niemniej Wicha jest świetny, a jego wrażliwość (i na świat i na język) jest jedną z najrzadszych, jakie znam w dzisiejszym świecie literackim (i nie tylko).
Sam proces czytania tej książki nie był zbyt przyjemnym doświadczeniem, natomiast jest w niej coś fascynującego, co sprawia, że trudno się od niej oderwać. “Wichrowe Wzgórza” są przygnębiające, mroczne, czasem szokujące i odrażające, ale to właśnie doceniam w tej książce. Wybór Emily Bronte, by opisać bohaterów pełnych nienawiści czy egoizmu (tutaj nie ma ani jednej osoby, która mogłaby zdobyć sympatię czytelnika), by pokazać historię ich chorych pasji, trudnego dzieciństwa i relacji, sprawia, że książka jest bardzo ciekawa i poruszająca (dla mnie w dziwny i nieprzyjemny sposób). Było to... dziwne, ale cieszę się, że poznałam ten klasyk.
Doceniam zamysł i sposób poprowadzenia historii - przypominał koszmar, z którego ani główny bohater, ani ja nie mogliśmy się wydostać.
Niestety, gubiłam się w tej książce. Chyba potrzebne będzie drugie podejście. Kafka, powiedz, co robię źle :/
Mimo wszystko, intrygująca książka. Ciężko ją wyrzucić z głowy.
Nie spodziewałam się, że ta mikropowieść będzie tak dobra! Niezwykle trafne ukazanie życia dysfunkcyjnej rodziny oraz problemu alkoholizmu i przemocy. Perspektywa dziecka dodała tej opowieści jeszcze więcej wartości. A poza tym język - powalił mnie na kolana, był piękny, autentyczny, bardzo obrazowy i dojrzały.
Książka bardzo trudna, gęsta, bezpośrednia, ale naprawdę wrażliwa i dobra. Po takim debiucie czekam na więcej od tej autorki.
To było zupełnie coś innego niż się spodziewałam, ale zdecydowanie w dobrym sensie! Tajemnicze, magiczne, porywające i pełne dziwności. Świetnie się bawiłam z tą książką, świat stworzony przez Raka mnie zaczarował. Uważny czytelnik może tu znaleźć małe smaczki w postaci nawiązań literackich. Jestem też pełna podziwu dla pięknego stylu autora, prostego, ale pełnego liryzmu, który nadaje tej baśni niezwykłego klimatu. To dobra rozrywka, jednak pełna metafor i ukrytych sensów, które czuje się podczas czytania. Motywy gnozy, owadziej metamorfozy są bardzo fascynujące. Cieszę się też, że Radek Rak zawarł w powieści opis odkrywania swojej seksualności przez młodą bohaterkę. Była mowa o okresie, eutanazji i prawach zwierząt - małe rzeczy, ale cieszą.
Z chęcią przeczytam kolejne części tej przygody (a książek z elementami fantastyki nie czytam, więc sama jestem zaskoczona) :)
Ta książka tylko potwierdziła tezę, że twórczość Tokarczuk wyrasta poza zwykłą literaturę i ma w sobie coś magicznego, czego nie do końca umiem określić i nazwać.
Historia prosta, właściwie można powiedzieć, że nic się w książce nie dzieje, ale ile Tokarczuk potrafi przekazać w tym swoim nic-się-niedzianiu! Dla mnie to powieść przede wszystkim o tym, jak błędnie postrzegamy świat, próbujemy narzucić na niego sztywne ramy binarności, a spektrum istnienia jest o wiele szersze i w dużym stopniu jeszcze przez nas nieodkryte. Bardzo się cieszę, że poruszyła ten temat. Uwielbiam wrażliwość z jaką Tokarczuk opisuje świat i ludzi i tę jej metafizykę w opisie rzeczywistości. I jak zwykle wprowadziła do swojej książki coś zaskakującego, tym razem była to nieoczywista narracja (nie będę zdradzać więcej).
Może nie jest to moja ulubiona książka pisarki, ale naprawdę ciężko je ze sobą porównywać. No cóż, to jest po prostu dobra literatura.
Książka bezsprzecznie ważna, ale trudna do czytania. Dosłownie czuć było ten strach, beznadzieję, wszystkie zapachy i śmierć. Naturalistyczny obraz wojny i ludzkich postaw sprawił, że często musiałam odkładać lekturę. Początek i koniec najbardziej mi się podobał, było parę błyskotliwych momentów, ale środek trochę mnie znużył. Nie mniej uważam, że warto było poznać tę historię - szczególnie teraz.
Hm. Książka nie była dla mnie szczególnie niezwykła i porywająca, być może przez postać Victora Frankensteina, którego szczerze nie mogłam znieść przez jego brak empatii i egoizm. Miałam wrażenie, że autorka “stoi po jego stronie”, mimo że poprzez zastosowanie kilku narratorów stara się pokazać różne punkty widzenia. Natomiast historia potwora bardzo mnie poruszyła, było mi go niesamowicie żal. Uwielbiam, kiedy książki obnażają ludzkie okrucieństwo.
Opowieść na pewno bardzo uniwersalna i pouczająca, jednak sama książka nie zachwyciła mnie aż tak bardzo, jak się spodziewałam. Warto jednak było ją przeczytać nawet dla samego przekonania się, jak najróżniejsze adaptacje filmowe zmieniły wizerunek potwora.
W bardzo poruszający sposób opisana trudna i skomplikowana relacja między synem a matką. Autorka odważnie i w naprawdę niezwykłym stylu (nie spotkałam innej takiej narracji w tym temacie) oddała myśli bohatera przepełnionego nienawiścią i bólem, które potem powoli odsłaniały kolejne złożone uczucia wobec mamy. Nie wiem do końca jak, ale Tibuleac udało się wypełnić tytułowe zielone oczy bogatym znaczeniem, które wzruszało za każdym razem, gdy napotykałam te dwa słowa w książce. Piękna, ciekawa i bolesna.
Jestem zawiedziona. Ta książka jest moim zdaniem niepotrzebna, Atwood nie dodała niczego do świata, który stworzyła. Pomysł na historię też wydaje się... mało wiarygodny, jakby naciągany. Mamy tu trzy perspektywy i dwie z nich są bardzo podobne, czasem musiałam sobie przypominać, kto jest teraz narratorem. Znajdziecie tu akcję i być może wciągające wątki, ale po przeczytaniu „Opowieści Podręcznej” spodziewałam się ponownie znaleźć w książce Atwood jej błyskotliwe przemyślenia, ciekawe zdania, nowe spojrzenia - a niczego takiego tam nie było. Może poza nielicznymi momentami, kiedy narratorką była Ciotka Lidia. Poza tym to, co się działo w tej książce, sprawiło, że miałam wrażenie, że ten świat jest niekonsekwentny. Poszczególne szczegóły, wypowiedzi sprawiły, że Gilead stał się dla mnie mniej wiarygodny, a cała historia dziwnie powierzchowna i po prostu „rozrywkowa”.
Szkoda.
Bardzo ważne i słuszne spojrzenie na kapitalizm i kwestię rasizmu. Takiego podejścia do tematu w Polsce mamy mało, więc mega się cieszę, że taka książka powstała.
Może miejscami ilość treści i refleksji była przesadzona (a może to ja jeszcze nie jestem gotowa na pełne zrozumienie tematu), ale tak poza tym czytało się dobrze no i przede wszystkim wyniosłam z tej lektury masę wiedzy. Autor swobodnie porusza się po wielu epokach i tematach.
Teraz czuję się pewniej w dyskusji o rasizmie i istotności intersekcjonalności w kwestiach społecznych. Ciekawa, wartościowa książka. Polecam każdemu!
Bardzo dobry, wartościowy reportaż. Widać, że autorka ma ogromną wiedzę na poruszane tematy. Cieszy mnie ilość bardzo różnych historii i wielu punktów widzenia, które mogłam poznać. Idealna pozycja dla osób, które znają jedynie ten ciągle romantyzowany obraz Japonii.
Ach, jak to mnie zachwyciło! Bronka Nowicka przypomniała mi, jak bardzo uwielbiam prozę poetycką. Sam pomysł na zbiór krótkich tekstów, każdy z nich o innej rzeczy codziennego użytku – świetny. Słowa były czasem bardzo ciężkie do przełknięcia, gęste, pełne bólu. To było dziwne i nowe, ale przepiękne! Zdecydowanie moje małe odkrycie.
Hipnotyzująca opowieść o „zwykłych-niezwykłych” ludziach, której dziwność i zaskakujące piękno czarują czytelnika. Te historię zapamiętam na długo i z pewnością sięgnę po kolejne dzieło Małeckiego. Bardzo, bardzo dobra (choć trudna) książka!
Książka pełna naprawdę ważnych i fascynujących informacji, pełna naukowej wiedzy przekazanej w przystępny sposób ALE - nic o osobach transpłciowych. Autorka w żaden sposób nie włączyła ich w tradycyjny, biologiczny podział “kobieta-mężczyzna” i tego naprawdę brakowało, bo mówiła także o kolorowych kobietach, o osobach z różnych klas społecznych (z naciskiem na uboższą część społeczeństwa), a osobach transpłciowych nic. Jakby nie istniały. Wiem, że to książka o kobietach, ale spodziewałam się po tej autorce bardziej inkluzywnego podejścia do tematu...
Tak naprawdę to mój jedyny zarzut. Ogólnie książka bardzo istotna, uważam, że każdy powinien ją przeczytać, bo porusza zagadnienia, o których czasem naprawdę nie zdajemy sobie sprawy.
Świetna książka, bardzo ważna, obowiązkowa dla każdej osoby, która uważa się za feministkę/_/feministę. Bardzo podobało mi się połączenie fikcji literackiej z faktami i danymi, którymi autorka potwierdzała opisywane zjawiska i poszerzała kontekst.
Wielokrotnie czułam złość, czasem wręcz krew się we mnie gotowała podczas czytania, ale zdecydowanie było warto poznać rzeczywistość kobiet w Korei. Ta historia przypomniała mi także o problemach, z którymi można spotkać się także w naszym kręgu kulturowym - tych bardziej „niewinnych i niewidzialnych” np. podejścia do zajmowania się domem, dzieckiem, pozycji partnerów w relacji. Bardzo wartościowa lektura, uwrażliwiająca.